Doświadczeni hodowcy wiedzą, że najtrudniejszym momentem w żywieniu patyczaków oprócz przybycia wszędobylskiego białego puchu śniegowego jest czas wczesnowiosenny, gdy starego pokarmu prawie nie ma a nowy dopiero rośnie. Ten czas właśnie nastał :) O ile pod śniegiem zawsze coś można było wygrzebać- w końcu gdzieś stanowiska jeżyny były, o tyle w przypadku "niebycia" pojawia się drobny problem. Ktoś może zapytać, jak to, przecież pokarm jest, o co chodzi? Chodzi mianowicie o to, że dotychczasowy pokarm obumiera, gnije, dając miejsce niejako na nowe roślinki. A nowe roślinki? Chwilę musi potrwać zanim urosną i osiągną odpowiedni rozmiar, czyż nie? I przez dwa, trzy tygodnie mamy do wyboru chodzenie po lesie i zbieranie nowalijek (małych bo małych ale są) lub zaczekanie aż urosną większe i karmienie zastępczym. Pewnie, że lepsze jest wyjście pierwsze, przy okazji dłużej pozwiedzamy las...
Poniżej nowalijki (zdjęcie z komórki):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz